Boję się spojrzeć w Twoje błękitne oczy, myśląc, że zobaczę tylko pustkę.
~Sakura
Szedł, bezwiednie poruszając kończynami. Nie reagował na zaczepki mijanych mieszkańców, którzy w zdumieniu patrzyli za nim. W jego głowie pojawił się pewien obraz, który bez ustanku stawał mu przed oczami. Nie bacząc na nic, szedł jak ślepiec, wiedziony instynktem. Minął kolejne namioty, gdzie przebywali chorzy ludzie. Słyszał krzyki rannych jakby rozlegały się z oddali. Nie odwracał się jednak, żeby zobaczyć wykrzywione twarze ninja, którzy konali w cierpieniach. Ten widok, aż zanadto znał. Z resztą jego wędrówka się nie skończyła, a on musi tam dojść. Żwir chrzęścił pod jego stopami i stanowił jedyną melodię, w której wsłuchał się rytm. Niemal, że mechanicznie skręcił w kolejną przecznice, która nagle skończyła się. Zatrzymał się. Zawiał lekki wiatr, który muskał jego blade policzki. Okrągłymi oczyma wpatrywał się w pozostałości Wioski Liścia. Gruzy, przyschnięte plamy krwi i zapach śmierci unoszący się w powietrzu. Przymknął oczy, odrywając się tym samym od przykrego widoku. Po jego policzkach spływały słone łzy, rozbijając się o podłoże. Z jego gardła wyrwał się szloch. Płakał jak małe dziecko. Upadł na kolana, brudząc sobie pomarańczowo-szary dres. Nie przestawał szlochać. Oparł się rękoma, wpatrzony w gołą ziemię.
- To moja wina. - szepnął, zaciskając prawą dłoń. - Moja wina.
***
Upiła łyk gorącego płynu, który rozgrzewał ją od środka. Z głuchym trzaskiem, postawiła kubek na stoliku. Shizune zdążyła już zjeść i napić się herbaty, po czym powróciła do czuwania nad Tsunade. Różowowłosa patrzyła na nią przez chwilę, kiedy niemal z czułością brunetka poprawiała poduszkę kobiecie. Wiedziała, iż czarnooka tęskni za swoją mentorką z resztą ona też. Bardzo chciała, by ten koszmar wreszcie się skończył i blondynka odzyskała przytomności. Wtedy byłoby inaczej. Przygryzła lekko wargę i jej wzrok powędrował na powiewające płachty namiotu, które stanowiły prowizoryczne drzwi.
- Jeśli chcesz to idź. - usłyszała głos medyczki.
Zaskoczona Haruno odwróciła głowę w jej stronę. Kobieta uśmiechała się do niej pokrzepiająco.
- Popilnuję Panią Tsunadę, a ty możesz iść do niego. - dodała szybko.
Zielonooka skinęła lekko głową, po czym wstała od stolika. Posłała ostatnie spojrzenie na leżącą bursztynooką i wybiegła z namiotu.
***
Siedział skulony niczym bezbronne dziecko, które potrzebuje matki. Rozczulił ją ten widok a także zaniepokoił. Blondyn nawet nie drgnął, gdy różowowłosa podeszła do niego i ukucnęła obok. Jego nieruchome oczy bacznie wpatrywały się w niewidoczny punkt, na ziemi. Z niepokojem patrzyła na blondyna, który jakby zamknął się w sobie. Jej dłoń lekko musnęła jego ramię.
- Naruto - szepnęła, czekając, na jakąkolwiek reakcje.
Jednak nic się nie działo. Niebieskooki zgarbił się jakby ktoś uderzyła go w plecy. Twarz pozostała bez wyrazu, nieprzenikniona, nie zdradzająca żadnych uczuć. Przestraszyła się a zarazem buzował w niej gniew. Nie chciała wyładowywać się na przyjacielu, lecz jego bezczynność ją irytowała. Spróbowała jeszcze raz. Jej ręką mocno wbiła się w ramię Uzumakiego, po czym lekko nim potrząsnęła, chcąc wyrwać go z tego stanu. Pomogło. Naruto podniósł głowę jakby rażony piorunem. Jego oczy odzyskały dawny blask, choć w głębi nadal czaił się mrok. Powoli odwrócił się w stronę zielonookiej, na której twarzy zagościł uśmiech.
- Naruto. - szepnęła z nadzieją.
- Nawet nie zauważyłem jak przyszłaś. - powiedział to sennym głosem. - Przepraszam. - wyszeptał, znów pogrążając się w swoim świecie, który sam stworzył.
Kunoichi nie mogła na to pozwolić, nie teraz.
- Chciałam Cię przeprosić. - odparła z mocą, tak, że blondyn spojrzał na nią przenikliwie. - Wiem, że jest trudno.. ale - Zawahała się jakby bała dalej kontynuować swojej wypowiedzi. - Musimy trzymać się i wierzyć w lepsze jutro. - Choć sama w to nie wierzyła.
Naruto patrzył na nią przez chwilę w milczeniu, po czym roześmiał się szaleńczo. Rechotał wniebogłosy, nie przejmując się, iż Sakura skrzywiła się lekko. Zaraz jednak przestał i spojrzał na zniszczoną Wioskę. W dużej części stanowiła ona tylko gruzowisko, cmentarzysko starych wspomnień. Mimowolnie Haruno powiodła wzrokiem za kolegą. W jej oczach czaił się smutek pomieszany z bezradnością. Patrzyła w miejsce, gdzie jeszcze niedawno stały domu. Siedziba Kage została zrównana z ziemią, tylko kamienne głowy Hokage Wioski Liścia patrzyły dumnie w przestrzeń. Oderwała wzrok od tego przykrego miejsca, po czym spojrzała na blondyna.
- Widzisz co zrobili? - spytał, uważnie przyglądając się otoczeniu.
Napawał się tym widokiem, który zapamięta do końca życia a nawet dłużej.
- To moja wina.
Zielonooka gwałtownie wstała. Miała dość już użalania się Uzumakiego. Chwyciła go za kołnierz i podniosła go z ziemi. Chłopak patrzył z rozszerzonymi tęczówkami na swą przyjaciółkę. Jej twarz stężała od gniewu i innych negatywnych uczuć, które nią zawładnęły.
- Zamknij się! - warknęła, przerywając ciszę na pustkowiu. - Zamknij się!
Blondyn oniemiał, nie próbował wyrwać się z uścisku dziewczyny, która okazała się być silniejsza od niego. A może chodziło o słowa, które potem wypłynęły z jej ust?
- Stało to się stało! Nic na to nie poradzimy. Pogódź się z tym! Zamiast użalać się nad sobą, to byś zbierał siły na Wojnę! Pamiętaj, że choć nie możemy odmienić przeszłości mamy wpływ na przyszłość! - mówiła, coraz głośniej. - Daj spokój Naruto. Jesteś tylko człowiekiem, nie możesz wszystkiego robić sam. Masz przecież Nas, przyjaciół, kolegów, Wioskę! Pozwól nam sobie pomóc. Razem stanowimy jedność. Razem możemy wszystko. - zakończyła, wpatrując się w nieruchome błękitne tęczówki.
Uścisk zelżał, gdy Sakury puściła blondyna. Odeszła od niego na krok, wciąż wpatrując się w jego osobę. Uzumaki jakby dopiero się ocknął z letargu. Zamrugał nerwowo powiekami, po czym spojrzał na Haruno.
- Sakura..- wyszeptał i rozejrzał się wokół.
Na jego twarzy zagościł nikły uśmiech.
- Arigato.
Uśmiechnął się szeroko a jego oczy zalśniły nowym blaskiem.
***
Zapragnął być wszędzie tylko nie tu. Siedzi i patrzy na mapę, a tuż obok niego stoi Nara. Omawia, cierpliwie tłumaczy, dobiera odpowiednio każde słowo. On tylko kiwa głową, błądząc myślami gdzieś daleko. Gdyby nie to, że sytuacja jest zła, nigdy by się nie zgodzić być Hokage. Gdyby Danzou wrócić ze Szczytu Pięciu Kage nie musiałby tu siedzieć. Gdyby...jednak nie czas już na gdybanie. Klamka już zapadła. Westchnął cicho i przeczesał dłonią swe rozwichrzone pasma szarych włosów. Shikaku zamilkł.
- Kakashi.
Jego chłody głos zabrzmiał w pomieszczeniu.
- Musisz podjąć decyzję. Mogę być Twoim doradcą, lecz ty musisz dyrygować.
Jego słowa nie podziałały kojąco na Hatake. Przymknął oczy i wypuścił ze świstem powietrze.
- Niech będzie. Zaatakujmy.
***
Kolejny rozdział nudny jak flaki z olejem. Może w następnym będzie więcej akcji, choć nie obiecuję. Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz