niedziela, 22 lipca 2012
6. Powrót
Najgorsze w życiu jest to, iż inni będą ginąć za Ciebie, a Ty byś mógł tylko patrzeć.
~ Naruto
Była już noc, gdy dotarliśmy do Wioski. Brudna, wyczerpana i zziębnięta maszerowałam jako ostatnia, lekko kulejąc. Przeklinałam swoją głupotę, przez którą o mało nie zginęłam. Tuż obok kroczy Shashibi. Jego wzrok utkwiony był w gwiazdach nad nami.
- Są piękne.
Wywróciłam oczami. W tej chwili miałam ochotę jak najszybciej dostać się do domu i solidnie odpocząć, jeśli będzie mi to dane. Uśmiechnęłam się krzywo.
- Co będziesz robić jak dostaniemy się do domu? - spytał, a ja powstrzymywałam się, aby nie parsknąć śmiechem.
Dość śmieszne pytanie, na które doskonale znałam odpowiedź.
- Odpocząć, to chyba jasne? - odpowiedziałam, patrząc na niego przez chwilę. - Nie mów, że nie jesteś zmęczony? - spytałam.
Geyko przyglądał mi się bacznie. Musiałam wyglądać nie ciekawie. Brudna, odziana w poplamione i poszarpane ubranie, które w każdej chwili może się rozejść. Włosy ułożone w nieładzie, zapewne sterczące na wszystkie strony. Zaiste, cud natury.
- Nie, ale nie mogę doczekać się kolejnej misji. - mówił spokojnie.
Cóż. Ja jednak chciałam pozostać w Konosze, choć kilka dni, aby zregenerować siły, na dalszą walkę. Podniosłam wzrok, kiedy spojrzałam na piętrzącą się przed nami bramę Wioski. W mdłych blaskach pochodni, dostrzegłam zarys sylwetek wartowników. Na nasz widok, krzyknęli coś, czego nie potrafiłam odszyfrować. Idący na czele naszej grupy Kotetsu, odpowiedział gardłowych głosem. Uświadomiłam sobie, iż pewnie chodziło o hasło. Usłyszałam głuchy zgrzyt metalu, po czym wrota otwierały się powoli, pozostawiając wąski pas, przez który musimy się przecisnąć. Westchnęłam cicho. Szarooki szedł za mną jakby chciał mnie ochronić przed niewidzialnym wrogiem. Przewróciłam oczami. Nie pozbęde się Go przez kilka dni. Lecz to było najmniejsze zmartwienie. Niemal z radością przekroczyłam bramę, wchodząc do środka. Uśmiechnęłam się widząc, jeszcze nie do końca zniszczoną osadę, po środku której widniał krater. Kątem oka dostrzegłam fale zielonych namiotów, które stanowiły prowizoryczne domy dla ninja i niektórych mieszkańców Wioski. Cieszyłam się w duchu, iż mój dom jeszcze stoi. Przystanęłam wpatrując się w lampy, które odganiały ciemności nocy. Było w miarę ciepło i przytulnie i co najważniejsze bezpiecznie. Taką miałam nadzieję.
- My zdamy raport z tej misji. - odparł głośno Izumo, stojący obok swego przyjaciela. - Możecie iść wypocząć, kto wie, kiedy znów wyruszymy. - ostatnie słowa powiedział cicho.
Widać, że był zmęczony. Chunini odwrócili się na pięcie i skierowali się do najwyższego z namiotów. Mogłam spokojnie iść do domu. Gorąca kąpiel okazała się być bardziej kusząca niż wszystko inne.
- Sakura... - Zesztywniałam słysząc owy głos, po czym mój wzrok zatrzymał się na Jego sylwetce.
***
- Sakura. - szepnąłem, spoglądając na nią ogromnymi, błękitnymi oczami.
Zauważyła mnie, patrząc jakby ledwo mnie poznawała. Uśmiechnęła się delikatnie, a w jej oczach dostrzegłem radość. Nie wiedziałem, czym jej spowodowany, moją osobą a może tęsknotą na tym miejscem? Postąpiłem krok na przód, chcąc wyściskać moją przyjaciółkę, kiedy moją uwagę przykuł nieznany mi typek. Był niewysoki, o płowych włosach i przyglądał mi się bacznie. Od pierwszego momentu nie spodobał się mi i w dodatku, kręcił się wokół Haruno. Zmarszczyłem brwi, posyłając nieznajomemu złowrogie spojrzenie, odpowiedział mi tym samym. ' Dupek ' - pomyślałem. Różowowłosa zauważyła mój dziwny wyraz twarzy, gdyż jej uśmiech zbladł. Zerknęła w stronę szarookiego.
- Cześć Naruto to jest Gyeko.
Przedstawiła owego ninja, który z wyższością zadarł brodę do góry. Muszę przyznać, że mnie zirytował, choć trudno mnie zdenerwować. Bez zbędnych słów, chwyciłem zielonooką za rękę i pociągnąłem ją w stronę najbliższej uliczki. Przyjaciółka nie protestowała, zbyt oszołomiona, ażeby się sprzeciwić. Pobiegliśmy slalomem między namiotami, po czym puściłem dziewczynę za drewnianym, dużym domem. Zatrzymałem się, chwytając ustami zimne powietrze. Spojrzałem na nią. Patrzyła na mnie z uniesionymi brwiami i skrzyżowanymi rękoma, oczekiwała wyjaśnień. Rozejrzałem się szukając ów mężczyzny, jednak nie dostrzegłem Go. Uśmiechnąłem się lekko.
- Chciałem po prostu z Tobą porozmawiać bez świadków. - odparłem spokojnie choć zauważyłem jak jej żyłka na czole niebezpiecznie pulsuje.
Miałem tylko nadzieję, że nie wyżyje się na mnie. Ku mojemu zaskoczeniu, wybuchła krótkim, dźwięcznym śmiechem. Stałem ze rozdziawionymi usta, wpatrując się intensywnie w Sakure. Spodziewałem się wszystkiego lecz nie tego.
- W pewnym sensie mnie uratowałeś. - odparła, między atakami śmiechu. - Jednak to było nie uprzejme. - próbowała przybrać poważny wyraz twarzy lecz to jej nie wyszło.
Uśmiechnąłem się lekko. Ciesząc się, że wprawiłem ją w dobry nastrój.
- A więc opowiadaj co u Ciebie. Jak tam misja? - dopytywałem się, chcąc znać szczegóły.
Nagle jej twarz pobladła, a uśmiech zniknął z twarzy.
- Zabito dwoje naszych. - powiedziała to cicho. Milczałem. - Wdarliśmy się na teren Kumo Gakure. Odpoczywaliśmy, kiedy to się stało. Naszego Kapitana owinął sznur z kartek wybuchowych a jeden z naszych chciał mu pomóc. Zginęli.
Kiwałem głową w zamyśleniu. Oczyma duszy próbowałem sobie wyobrazić tą scenę, lecz nie wychodziło. Musiało to być okropne. Jednak zawsze są plusy.
- Ale ty przeżyłaś. - szepnął, nie chciałem by zabrzmiał to egoistycznie.
Spojrzała na mnie zszokowana, po czym jednak posłała mi słaby uśmiech,
- Tak. A co u Ciebie? - zmieniła szybko temat.
Wiedziałem, że nie ma ochoty rozmawiać ze mną o misji, tak więc zrozumiałem jej intencje.
- Trochę sobie powalczyłem. - odparłem, zdając sobie sprawę, iż powoli kierujemy się ulicą.
Mieszkańcy kręcili się po wybrukowanej drodze, rozmawiając i śmiejąc się z żartów. Kto by pomyślał, że choć znajdujemy się w stanie wojny, ludzie potrafią się cieszyć. Uśmiechnąłem się widząc bawiące się dzieci.
- Wiesz? Kakashi zabronił mi angażować się w sprawy militarne. - odparłem od niechcenie.
Odwróciła wzrok od kolorowych lampionów, po czym przyglądała mi się przez chwilę. Jedna z brwi uniosła się lekko ku górze.
- Czemu? - spytała.
Wzruszyłem ramionami. Choć stało się to zaledwie kilka godzin temu, wciąż w uszach huczały mi słowa szarowłosego.
*
Po walce z ninją z Mgły, udałem się prosto do namiotu, gdzie urzędował szósty Hokage. Starałem się wybadać, po co Hatake chcę mnie widzieć, lecz nie uzyskałem odpowiedzi. Zrezygnowałem. Wszedłem powoli do płóciennego, szarego namiotu. Przenikliwy zapach starzyzny i odór gnijącego mięsa był niedozniesienia. Wszedłem głębiej, spoglądając na pudła i zwoje, leżące poukładane na prowizorycznych półkach. Za biurkiem, które przywleczono z magazynu, siedział podkurczony staruszek. Gdybym nie wiedział kim jest ów osobnik, pewnie nie poznał bym go wcale. Zaledwie w kilka dni stał się cieniem własnego siebie, z resztą nie on jeden. Widziałem jak zagłębia się w zwój leżący przed nim jakby chciał odkryć jego głębie. Cicho zakasłałem, uświadamiając o swojej obecności. Hatake nie zareagował, pisząc coś starannie na czystym papierze, który zapełniał się powoli. Zmarszczyłem brwi. Nigdy nie wiedziałam swego mistrza tak zaabsorbowanego. Niechętnie podszedłem bliżej biurka, chcąc pokazać się Kakashi'emu. Możliwe, że wzrok zaczyna mu szwankować.
- Jeszcze dobrze widzę. - odparł spokojnie szarowłosy, nawet na mnie nie patrząc.
Otworzyłem usta ze zdziwienia, po czym lekko się uśmiechnąłem. ' Stary, dobry Kakashi '. - pomyślałem. Czarnooki nadal skrobał ołówkiem na papierze, co wydawało się być komiczne, lecz nie odezwałem się, chciałem aby skończył. Po napisaniu zaledwie kilka słów, odstawił ołówek, patrząc na swe dzieło. Kiwał głową czytając jego zawartość, po czym odłożył papier na bok. Westchnął i spojrzała na mnie, pierwszy raz odkąd się tu zjawiłem.
- Naruto nie chcę, abyś wtrącał się do walki. - powiedział to spokojnie aczkolwiek stanowczo.
Zdziwiłem się. Byłem zaskoczony jego słowami. Zmarszczyłem brwi, czując irytację.
- Dlaczego? - niemal warknąłem.
Dlaczego zawsze tak jest? Patrzył na mnie srogo, lecz ufnie.
- Dla naszego dobra. - odpowiedział.
I to była odpowiedź? Jak dla mnie nie zadowalającą.
- Przecież umiem kontrolować Kyuubiego. - odparłem, czekając na reakcję Hatake, lecz on jakby mnie nie słyszał. - Nie mów, że stanowię zagrożenie, że nie dam sobie rady.
Miałem nadzieję, że zaprzeczy, lecz On nie powiedział nic. Zacisnąłem mocno szczękę, uderzając pięścią w stół, dając upust swoim emocją. ' Nie może mnie tu trzymać ' - myślałem.
- Naruto nie rozumiesz.
- A co mam rozumieć? - odrzekłem sfrustrowany. - Wytłumacz mi.
Szarowłosy westchnął, splatając swoje dłonie. Patrzył na mnie, patrzył jak na ucznia.
- Dlatego, że...- Umilkł jakby bał się kontynuować swoją wypowiedź albo dlatego, iż ona może mi się nie spodobać. - Nie chodzi o Lisa. Chcę po prostu, abyś się nie narażał, bo w razie potrzeby będziesz jedyną osobą, która może pokonać Akatsuki, a w szczególności jego Lidera.
Zrozumiałem, co miał na myśli. Przygryzłem lekko wargę, czując smak własnej krwi.
- Mam stać i patrzeć jak inni giną za mnie? - spytałem drżącym głosem.
Jak mógłbym spojrzeć sobie w oczy, wiedząc, że nie potrafię pomóc innym, bo nie mogę? Okazałbym się zwykłym tchórzem, bojącym się stawić czoła nawet geninowi. Nie zniósłbym tego.
- Nie, Naruto. - Kolejne westchnięcie karookiego. - Po prostu, zaledwie od kilku dni zostałem Kage i jeszcze do końca nie potrafię rozwiązywać pewnych spraw. Ale wiedz, że ta decyzja jest słuszna i w głębi i ty w to wierzysz.
Milczałem. Tylko moje oczy zdradzały emocje, jakie mną targają. Otworzyłem usta, starając się wypowiedzieć kilka słów.
- Jeśli tego chcesz Hokage to tak uczynię. - zauważyłem smutek, który czaił się w oczach mentora.
Lecz nie potrafiłem inaczej. Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z namiotu, nie zważając na krzyki Hatake.
*
Sakura lekko trąciła mnie łokciem, przywracając mnie do szarej rzeczywistości. Zaskoczony spojrzałem na jej bladą twarz, na której pojawił się lekki uśmiech.
- Już jesteśmy. - odparłam.
Zdezorientowany rozejrzałem się dookoła, uważnie przyglądając się ulicy, która dziwnie była mi znana. ' No tak ' - pomyślałem. Staliśmy pod jej domem, a ja tego nie dostrzegłem. Chciałem się roześmiać, lecz nie potrafiłem. Ze smutkiem spojrzałem na przyjaciółkę.
- No to dobranoc. - pożegnałem się, kierując się w stronę powrotną.
- Dobranoc. - usłyszałem jej słaby głos za plecami.
Nie odważyłem się spojrzeć za siebie, bojąc się, że to co zbudowałem, runie. Włożyłem ręce do kieszeni pomarańczowego dresu, karcąc się za głupotę. I za to, że się tak boję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o o o o O.O całkiem normalnie rozmawiają. nie spodziewałam się że Sakura tak łatwo odkryje przed nim swoje słabości szczególnie że pozwoli usłyszeć mu słabość w swoim głosie :3 zdziwiłam się, że Naruto jednak nie zawrócił i jakoś nie pocieszył Sakury. ale może to i lepiej. czekam na ciąg dalszy c:
OdpowiedzUsuń