-Już jesteś Koi? – pyta się
starzec.
Spogląda na blondyna zdziwiona także zdenerwowany. Hikou wchodzi do
gabinetu. Kiwa głową.
-Zgodzili się na naszą
propozycję.
Tushikage uśmiechnął się zadowolony.
-Wiedziałem, że się zgodzą
przecież potrzebne są im pieniądze. –
mówi i nie zwracam uwagi na dziwne zachowanie swego doręczyciela. -Możesz iść.
Odgania go ruchem ręki.
-Jesteś wolny.
Koi nie drga. Podchodzi do starca
i zręcznym ruchem łapie go za gardło.
Czarnooki zaklął siłując się z przeciwnikiem.
-Koi, co ty? – mówi. Mężczyzna przechyla głowę i uśmiecha się. Jego postać
faluje, ukazując prawdziwe ciało Zetsu. Tushikage patrzył przerażony.
-Myślisz, że możesz oszukać
Akatsuki?
Jego palce zaciskały się mocniej
na szyi staruszka. Siwowłosy próbował się wyrwać, lecz tylko pogarsza sytuację.
Wierzgał nogami, patrząc w drzwi. Miał nadzieję, że ktoś przyjdzie. Lecz nikt nie
przyszedł. Jego zamglony wzrok zatrzymał się na twarzy członka Akatsuki. Ciało
odmawiało mu posłuszeństwa . Po chwili przestał się ruszać, umarł. Zetsu puścił
ciało, po czym zniknął.
*
Zapadła noc. Cichy szum wiatru
wypełnił ciszę w pokoju. Spała. Moja klatka piersiowa porusza się rytmicznie. Obudził
mnie szmer. Powoli podniosłam głowę, lecz nic nie zauważyłam. Pokręciłam głową. Już od prawie kilku
tygodniu jestem więziona w Kumo i zmuszana do leczenia rannych. Nienawidziłam
tego, lecz co mogłam innego zrobić? Nie mogłam uciec za dobrze mnie pilnowali.
Ułożyłam głowę na poduszce i patrzyłam w sufit. Zamknęłam oczy i wtedy poczułam
jak ktoś z impendem rzuca się na mnie. Nie zdążyłam krzyknąć, gdy przeciwnik
podstawił mi pod szyje kunai. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na napastnika. Jej
oczy iskrzyły się żółty blaskiem.
-Karui?
Głos ugrzązł mi w gardle. Kobieta
patrzyła na mnie z szyderczym uśmiechem. Próbowałam się wyrwać z jej uścisku
lecz byłam za słaba. Cały poprzedni
dzień leczyła ranny i zużyła prawie całą chakre.
-Czego chcesz?
-A jak myślisz?
Wiem do czego zmierza. Próbuje ją
od tego odciągnąć.
-Co ja ci zrobiłam? – pytam trochę
spanikowana.
-Pojawiłaś się.
Zasyczała mi do ucha. Za nim się
zorientowałam wbiła mi kunai w brzuch. Jęknęłam i zrzuciłam ją z siebie.
Upadła. Podniosłam się, chcąc się uleczyć. Podniosła się i zamachnęła się meczem.
Odskoczyłam, a jej miecz rozciął łóżko na pół. Patrzyłam jak ranna zaklepuje
się w powolnym tępię. Rzucam się do
drzwi, lecz ona ubiega mnie i rani mnie w ramię. Syknęłam, przyciskając rękę do
rany. Patrzyłam jak czerwono włosa podchodzi do mnie z wyciągniętym mieczem.
-Nie ruszaj się. – mówi i rzuca
się na mnie.
Robię unik i potykam się o wazon.
Upadam. Odwracam się tylko po to, aby zobaczyć błysk miecza i uśmiechniętą
twarz Karui. Zapadła ciemność. Krew roztrysnęła się. Kunoichi z Kumo patrzyła
jak ciało Haruno upada. Uśmiechnęła się.
-Jednej mniej.
*
Pot lał się po mojej twarzy, lecz
uparcie kopałem. Kakashi zagonił mnie i Geyko do kopania rowu. Choć nie miałem
bladego pojęcia po co? Przestałam i patrzyłem jak płowowłosy próbuje wygrzebać
rękoma kamień. Uśmiechnąłem się. Minęło
tyle czasu a my wciąż nie mogliśmy biec na ratunek Sakurze. Shinobi naszej wioski za dobrze nas pilnowali.
Rozejrzałem się po okolicy szukając ławki. Zauważyłem kamień, więc podszedłem i
usiadłem. Byłem zmęczony. Moje mięśnie protestowały, jednak nie przejąłem się
tym. Wcale. Czułem wiatr na skórze i
przymknąłem oczy. Wyobraziłem sobie, że jest już po wszystkim, ale gdy
otworzyłem oczy nic się nie zmieniło. Westchnąłem i spuściłem wzrok.
Znieruchomiałem. Na moim kolanie leżał pojedynczy płatane kwiatu wiśni. Ścisnęło
mnie w gardle. Ostrożnie podniosłem płatek i przyjrzałem się mu, był różowy i
kilkoma czerwonym plamami.
-Sakura.
*
Śmierć Tushikage wywołała kolejne
zacięte konflikt. Kraj Wody został oskarżony o podstępne zamordowanie starca a
reszta Wiosek im pomagała. Zapanował chaos. Shinobi tępili się nawzajem wierząc w głosy swych Kage. Nad nimi wszystkimi
górowało Akatsuki. Coraz więcej było zwolenników Akastuki. Organizacja zaczęła
poszerzać swoją armię. Brat walczył przeciwko bratu. Wojna trwała 3 lata a
połowa ninja została wybita. Jedna piata byli do zdrajcy, druga tylko kaleki i
nie zdolni do walki. Reszta shinobi, która otwarcie przeciwstawiała się
Akatsuki została wybita. Nad pozostałymi rządziło Akatsuki, na którego czele
stanął Tobi. Zrealizował swój ukryty plan: Księżycowe Oko. Wszyscy mieszkańcy
żyli w świecie genjutsu.
The End.
To już koniec tej histrioni.
Dziękuje wszystkim, którzy czytali i komentowali tego bloga.
Nesso, Nesso, czy Ty jeszcze tu zaglądasz? Czy czasem coś Cię najdzie i pomyślisz - "wejdę, spojrzę, zatęsknię"? Czy coś Cię jeszcze ciągnie do blogsfery, czy pozostawisz po sobie jeszcze jakiś ślad?
OdpowiedzUsuńChyba za późno się obudziła. Tzn piszę, tworzę, ale najwyraźniej muszę się pogodzić z utratą takich osóbek jak Ty.
Czy jeszcze mnie pamiętasz? Bo ja o Tobie i Black nigdy bym nie potrafiła zapomnieć. Kiedy podjęłam próby ponownego pisania, to w pierwszej kolejności szukałam Was. Trzy osoby, o Twoim nicku odprawiły mnie z kwitkiem^^ Ten blog znalazłam tylko dzięki szczęściu, które tak lubi sprzyjać głupim ludziom. Coś mnie podkusiło, żeby wejść na zamkniętą już Narutomanie i w jednej z zakładek znalazłam to miejsce.
Zawsze będę Cię pamiętać ❤
p.s.jeśli kiedyś tu zajrzysz daj znać co u Ciebie słychać.
mail: elisssnape@gmail.com lub na blogu
❤❤❤